Pamiętam takie lato, kiedy upał wdzierał się do mojego pokoju i wyganiał mnie stamtąd na łąkę. Na łące był tylko mój pies, kwiaty i obcy ludzie, którzy z kartek książki przechodzili do mojej dziewczęcej wyobraźni. Pamiętam takie wakacje, kiedy wstawałam rano, wyciągałam z szafy koc i szłam przed siebie, by snuć marzenia, by wymyślać historie. Pamiętam kupowane po drodze gazety, muzykę z walkmana, który trzeszczał i co jakiś czas przestawał grać, ale i tak był moim największym skarbem. Pamiętam czasy, kiedy nie miałam komputera. Ani pojęcia, że jest coś takiego jak Internet. A historie z głowy zapisywałam na kartkach zeszytu.
Na chwilę zniknęłam. Zaczytałam się. Wciągnęła mnie cudza historia. Przypomniałam sobie, jak to jest i jakie to cudowne. Jak bardzo przypomina mi o najpiękniejszych, o idealnych momentach mojego życia. Wtedy też nie byłam w sieci.
Pamiętam takie lato, kiedy siadałam w oknie z widokiem na park na Dąbiu i połyskującą wodę Wisły. Pamiętam, że gorące powietrze można było kroić zbyt ciętym językiem i ostrymi słowami, ale mnie upał nie przeszkadzał. Lato bez upału to nie lato. Czytałam wtedy Ślepego zabójcę Margaret Atwood. A może to było potem, kiedy okrywałam się kocem na fotelu, a na moich kolanach dwa czarno-białe koty? Modigliani i Niuniek. Jak Dr Jekyll i Mr Hide. Jak ludzka psychika. Jak życie, jeśli ma się odwagę żyć.
A co poza tym? Poza tym chodzę na spacery po lesie i pływam w czystym jeziorze Łapię chwilę i czasem udaje mi się złapać własne myśli. Piekę ziemniaki w ognisku, gotuję, dużo gotuję. Jeszcze więcej jem. Powoli wypełniam zbyt luźne spodnie i dobrze mi z tym. Czasem coś uszyję, a czasem zaszywam się tam, gdzie tylko dziki i jeżyny, całe polany jeżyn, które mój syn uparcie nazywa jarzynami. Zjadam maliny prosto z krzaka i odrobinę tęsknię za upalnym latem w Paryżu, za małą restauracją, w której jedliśmy ślimaki. Wstaję o świcie i marzę, by usiąść z kawą na schodach leśniczówki i zapatrzeć się na nasz modrzew.
Nie myślę o blogu, o tym co poza granicami naszego lasu. O strachu przed wojną, nawet o tym, że kiedyś wojna. Choć pamiętam i czasem, kiedy sobie przypomnę, dziękuję za to niebo spokojne, a na nim tylko chmury i od czasu do czasu samolot do Egiptu czy Londynu. Czasem zamyślę się i wypowiem cichą modlitwę za tych, u których dym nie z ogniska i strach też prawdziwszy i bardziej zrozumiały. Nie wiem nic o jabłkach, bo u nas tylko dzikie grusze i agrest, ani o tym, o czym naprawdę nie wiem, bo nawet strzępki informacji do mnie nie dotarły, choć pewnie powinny. Większość minut w godzinie jest mała i rośnie powoli jak nasza trawa. A ja zamiatam przyczepę i bawię się z dziećmi. I słucham ich śmiechu. A kiedy nie pamiętam, co poza lasem, sama też się śmieję. I snuję plany. I przytulam, całuję. Oddycham pełną piersią i świeżym powietrzem. I czuję, że żyję.
Czasem dobrze jest odciąć się od Internetu, wygasić ekran, odłączyć kabel łączący nas ze światem, którego i tak nie możemy uratować.
PODOBA CI SIĘ W MOIM INTERNETOWYM ŚWIECIE?
Jeśli tak i chcesz pomóc mi rozwijać ten blog i dać motywację, bym dalej snuła opowieści o miłości, radości i pięknie, oto w jaki sposób możesz to zrobić:
- Zostaw po sobie ślad – skomentuj, napisz, co myślisz, a kiedy już mi zaufasz – opowiedz swoją historię
- Poznajmy się lepiej – polub mój profil na Facebooku i zobacz, jak to wszystko wygląda od kuchni
- Obserwuj mój profil na Instagramie – tam opowieści o miłości, radości i pięknie jest jeszcze więcej
- Udostępniaj moje posty – nawet nie wiesz, jaką radość mi w ten sposób sprawisz :)
Related posts:
2 Comments
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Good Morning Sunshine! – Cieszę się, że jesteś! Znalazła(e)ś się w miejscu, w którym dzielę się zwykłymi historiami, głównie o poszukiwaniu. Pisanymi z myślą o moich czterech synach. Żeby łatwiej im było odnaleźć w życiu swoje miejsce. A także miłość, radość i piękno. MYŚLNIK to listy do Nich, w CODZIENNIKU zapamiętuję skrawki mojego życia, a PRZERYWNIK to cała reszta. Kto wie, czy nie najważniejsza? Mam nadzieję, że też znajdziesz tu coś dla siebie.
Magda Tomkowicz – mama czterech synów, żona fajnego męża, spacerowa kumpela czarnego labradora Stefana. Zakochana w słowach i obrazach poszukiwaczka piękna
Ja na co dzień mimo tych „internetów” mam poczucie życia w swoistym mikrokosmosie, jeśli jakieś wieści trafiają to zwykle przez fejsa, bo radio lokalne skutecznie ochrania obywatela przed złymi informacjami. Czasami ktoś opowie, zadzwoni. Tu mam poczucie, ze i tak pozostaję bez wpływu na wydarzenia wielkiego świata, pytanie tylko czy to ochrona własnego mikrokosmosu czy już ignorancja?
A młode pokolenie pszczelarskie mnie powaliło na kolana! Masz na blogu jakiś pszczeli wpis?
Pozdrowionka!
Pies mi zjadł komentarz :/ Pff, to jeszcze raz. Ja czasem świadomie wybieram stanie z boku, bo nie potrafię z tego zalewu informacji wysupłać tego, co istotne i nie pozwolić się w przenośni zabić. Niestety mam małą pojemność emocjonalną i często nocami jeżdżą mi po głowie obrazy, których nie chciałabym nigdy zobaczyć naprawdę. Mój mąż często jest łącznikiem pomiędzy mną a światem, bo Jemu udaje się być na bieżąco. Bez Niego pewnie byłabym ignorantką ;)
Wpisu o pszczołach nie mam, ale mam taki z masą zdjęć pszczelarskich: http://www.magdat.pl/?p=2298
I jeszcze na koniec nieśmiało proszę o jakiś link/linki do Twoich pszczół, bo wyczytałam, że jesteś pszczelarką :) Jeśli znajdziesz chwilę, wklej proszę, bo mam u Ciebie jeszcze dużo do nadrobienia (i nadrobię, bo już u Ciebie zamieszkałam, więc wiesz, masz takiego dobrego ducha mieszkającego w stajni, za uchem konia ;)), ale to mi pewnie chwilę zajmie, a tak bym chciała zobaczyć już teraz :D